|
Kronika podró¿y do Norwegii
15-20.07.2008
|
|
|
Kronika podró¿y do Norwegii (w dniach 15 - 20 lipca 2008 roku) |
|
15 lipca, wtorek Zbieramy siê bladym ¶witem pod Politechnik± i autokarem jedziemy do Balic. Zaje¿d¿amy z du¿ym zapasem czasowym, ale podobno bywaj± po drodze korki, które nie pozwalaj± na lepsze rozplanowanie godziny odjazdu. Odprawiamy siê bez problemów i o 10.30 wylatujemy SASem do Oslo. Przed samym l±dowaniem przedsmak uroków Norwegii - wspania³y widok na fiordy, rzeki i lasy. Podró¿ udana, l±dujemy po dwóch godzinach i przesiadamy siê do autokaru na niemieckich numerach. Poznajemy nasz± przewodniczkê, pani± Magdê, kierowców, panów Ronalda i Mirka oraz szefa Biura Turystyki Skandynawskiej, pana Ryszarda, który postanowi³ osobi¶cie sprawdziæ, czy wszystko w porz±dku. Po usadowieniu siê ruszamy w d³ug±, ponad 400 kilometrow± drogê do Bergen. Od razu przekonujemy siê, ¿e drogi s± tu wspania³e, przewa¿nie bezp³atne; p³aci siê tylko za nowe do czasu amortyzacji i za prywatne, na ogó³ wysoko w górach. Mijamy pierwszy fiord wewnêtrzny - Tyrifjord i pstrykamy bez selekcji pierwsze widoki za oknem. Jeste¶my w terenie górzystym, wykorzystywanym przez mieszkañców Oslo na sportowe wakacje i weekendy. Pierwszy postój w Gol, potem piêkne doliny i za Geilo wje¿d¿amy w niesamowit± krainê - p³askowy¿ Hardangervidda. Jest to najwiêkszy w Europie p³askowy¿ wysokogórski (10 000 km2), ponad granic± lasów na wysoko¶ci 1100 do 1400 m npm. Przed nami jeziora polodowcowe w¶ród ska³ pokrytych nisk±, kwitn±c± intensywnie, bo lato krótkie, ro¶linno¶ci±, ale te¿ liczne ³aty ¶niegu. Nie¼le wieje, bo wiatr ma du¿o miejsca na rozhulanie siê. Gdzieniegdzie drewniane chatki. Ruch spory, oprócz aut motory i rowerzy¶ci zmagaj±cy siê dzielnie z wichur±. ¯yje tu najwiêcej reniferów w Europie, oko³o 17 000 sztuk, ale nam nie uda³o siê wypatrzyæ ani jednego. Mozolnie wspinamy siê coraz wy¿ej, krótki postój na zdjêcia w najwy¿szym punkcie i ju¿ zje¿d¿amy w dó³ po drodze podziwiaj±c z platformy widokowej 183 metrowy wodospad Voringfossen. Potem zje¿d¿amy w dó³ strom± drog± z licznymi tunelami wygiêtymi w agrafki i esy floresy do Eidfjordu, który przecinamy promem samochodowym. Do hotelu Thon na przedmie¶ciach Bergen doje¿d¿amy o pó³nocy w strugach deszczu, zgodnie ze statystyk±, bo Bergen to stolica opadów (leje 250 dni w roku). Padamy skonani. 16 lipca, ¶roda Wita nas ³adny poranek, wiêc po dobrym ¶niadaniu z miejscowymi specjalno¶ciami - nale¶nikiem i kozim serem ruszamy na zwiedzanie Bergen, które ju¿ w 1070 roku otrzyma³o prawa miejskie i by³o pierwsz± stolic± kraju. Dziêki dobremu po³o¿eniu wzbogaci³o siê na handlu morskim, a teraz mimo, ¿e jest metropoli± wygl±da przytulnie i uroczo. Wysiadamy pod teatrem narodowym i przemierzaj±c eleganckie ulice i piêknie ukwiecone i zakomponowane skwery z pomnikami s³ynnych bergeñczyków jak kompozytor Edward Grieg czy skrzypek Ole Bull, dochodzimy do starego, hanzeatyckiego nadbrze¿a Bryggen. ¦redniowieczne drewniane domy w liczbie 61 wpisane na listê ¶wiatowego dziedzictwa UNESCO by³y wielokrotnie trawione przez po¿ary i nawet swego czasu zakazano tu u¿ywania ognia, co by³o szczególnie przykre w ostre zimy, ale ponoæ przestrzegane przez solidnych mieszczan. Teraz jest tu mnóstwo restauracji i kawiarni oraz sklepy z pami±tkami i muzea. Za Bryggen Hakonshallen i Rosenkrantztarnet, czyli ufortyfikowana gotycka rezydencja królewska z XIII wieku, najstarszy ¶wiecki budynek norweski. Obchodzimy jeszcze ko¶cio³y i zabytkowe, drewniane w±skie uliczki po³o¿one wy¿ej. Czê¶æ wje¿d¿a kolejk± lub wspina siê na ska³ê ze wspania³ym widokiem na Bergen i fiord, czê¶æ zwiedza port, a potem wszyscy targ rybny, obs³ugiwany g³ównie przez W³ochów i serwuj±cy jako g³ówne danie angielskie "fish & chips". Ceny s± nieco szokuj±ce (piwo 20 z³, fish & chips 50 z³), lecz jak radzi nasza przewodniczka nie przeliczamy, ¿eby nie psuæ sobie humoru. O 13-tej zaczyna laæ, ale to ju¿ prawie koniec zwiedzania, wiêc nie martwi±c siê pogod± opuszczamy Bergen. Wyruszamy w kierunku Voss jad±c malownicz± dolin± w¶ród stromych ska³ pociêtych wodospadami. Zatrzymujemy siê pod jednym z nich - Tvindefossen to 150 metrowy schodz±cy do drogi, szeroki wodospad t³umnie nawiedzany przez turystów. Znowu ³adna pogoda sprzyja kontemplacji urody wodospadu. Teraz wspinamy siê w górê do historycznego hotelu Stalheim po³o¿onego nad w±wozem Naeroy. Budynek hotelu, czerwony ( a jak¿e!) z zewn±trz, w ¶rodku wygl±da jak bombonierka - eleganckie lobby, jak wnêtrze antykwariatu, urocze pokoje w tonacji bia³o-niebieskiej no i zamiast telewizora ol¶niewaj±cy widok za oknem. W hotelu z 1885 roku zatrzymywa³y siê koronowane g³owy ³±cznie z cesarzem Wilhelmem II. Obok ciekawy skansen z charakterystycznymi domkami, których dachy poro¶niête s± bujn± ro¶linno¶ci±, ma³± wiejsk± szkó³k± z wygódk± dla trójki uczniów. Kolacja bardzo elegancka i smaczna, w tym ³o¶ w grzybach (bidulek). Po kolacji i wieczornym deszczu pó¼nym, ale wci±¿ jasnym wieczorem wyprawiamy siê w grupkach do w±wozu podziwiaj±c dwa wodospady opadaj±ce w dó³ spienionymi kaskadami. Nachylenie drogi to 18%, choæ nam wydaje siê, ¿e wiêcej, a ca³o¶æ oczywi¶cie na li¶cie UNESCO. Idziemy spaæ pe³ni wra¿eñ. 17 lipca, czwartek Wyruszamy z hotelu trochê nietypowo - czê¶æ schodzi piechot± na dno w±wozu, reszta zje¿d¿a autokarem, a potem ju¿ razem jedziemy do Gudvangen i przed po³udniem p³yniemy promem MF Skagaloro po fiordzie Naeroy, bêd±cym odnog± najd³u¿szego, bo licz±cego 206 km Sognefjordu. Trwaj±ca dwie godziny wycieczka dostarcza nam mnóstwa wra¿eñ; piêknie wygl±daj± surowe i strome ska³y wy³aniaj±ce siê zza kolejnych zakrêtów, maleñkie wioseczki, do których przybijamy z poczt± i pojedynczymi pasa¿erami i domki zawieszone wysoko w górach. Ruch na wodzie niewielki, czasem prom lub jacht. Rejs koñczymy we Flam, sympatycznej mie¶cince, z której wyrusza s³ynna kolejka górsko - tunelowa. Znowu autokar i przejazd do Laerdal przez najd³u¿szy, mierz±cy 24,5 km tunel ¶wiata z 2000 roku. W tunelu trzy pod¶wietlone neonowym fioletowym lub zielonym ¶wiat³em komory uatrakcyjniaj± jazdê. Ca³o¶æ monitorowana, ponoæ nic nam nie grozi, chyba ¿e atak klaustrofobii. Lokujemy siê w motelu w Laerdal, tym razem sami pichcimy kolacjê w wygodnej wspólnej kuchni. Wyruszamy na zwiedzanie okolicy - miejscowo¶æ jest zabytkowa z piêknymi, stylowymi drewnianymi budynkami, ³adnie po³o¿ona nad fiordem w¶ród wysokich i stromych ska³. Wspinamy siê na punkt widokowy, a najwytrwalsi ruszaj± dalej pod wodospad lub na ambitn± trasê górsk±. Idziemy spaæ jak zwykle przy ¶wietle dziennym o pó³nocy. 18 lipca, pi±tek Wczesna pobudka i ju¿ o ósmej ruszamy, bo przed nami d³uga jazda i kolejne atrakcje z serii "naj naj". Przeprawiamy siê w poprzek Sognefjordu i jedziemy pod jeden z jêzorów lodowca Jostedalsbreen. Jest to najwiêkszy lodowiec w Europie o powierzchni ponad 480 km2, schodz±cy z wysoko¶ci 2083 m. Robi wra¿enie, jest niebieski, miejscami intensywnie i widaæ w nim liczne rozpadliny. Organizowane s± kilkugodzinne wycieczki na lodowiec, ale do tego konieczny jest odpowiedni ekwipunek i przewodnik. Chêtnych bardzo wielu, ale w planie naszej wycieczki nie ma przej¶cia po lodowcu. Lodowiec i okolica tworz± piêkny park narodowy. Po uwiecznieniu ca³ej grupy na zdjêciu ruszamy dalej wzd³u¿ fiordu Luster w góry Jotunheim, czyli domy olbrzymów z najwy¿szymi szczytami Norwegii licz±cymi ponad 2300 m. Droga widokowa i emocjonuj±ca. Stajemy na prze³êczy na wysoko¶ci 1100 m i pstrykamy rozleg³e widoki. Potem zje¿d¿amy w dó³ do Lom, gdzie znajduje siê ko¶ció³ s³upowy, którego fundamenty powsta³y oko³o 1000-ego roku. Ca³a miejscowo¶æ jest ³adna, z w³asnym skansenem i muzeum górskim. Znowu góry i zje¿d¿amy do fiordu Geiranger, gdzie zaczyna siê "Droga Or³ów". Wspinaj±c siê stromo po zboczu ska³y pokonujemy 11 agrafek, a w nagrodê prawie na szczycie na wysoko¶ci 620 m npm. mamy piêkny widok na g³êboki (1000m), szmaragdowy fiord Geiranger i wodospad "Siedem sióstr". Ponoæ mieszkaj±cy tu do lat 60-tych farmerzy przywi±zywali dzieci do palików, aby nie pospada³y ze stromizny i za pomoc± kamieni ustawianych przed domami skutecznie bronili siê przed wizyt± poborców podatków - ech by³y czasy! Domy stoj± nadal wzd³u¿ drogi ale teraz u¿ywane s± chyba tylko latem. Droga w dó³ do kolejnego fiordu Norddals wydaje nam siê teraz nader ³agodna i w dodatku pojawia siê piêkna têcza, która towarzyszy nam a¿ do przeprawy promowej. Nocujemy w Stranda w hotelu stoj±cym nad brzegiem fiordu. Dobra kolacja z zup± grzybow± i rybami i nocny spacer w pe³nym ¶wietle, bo dotarli¶my jeszcze wy¿ej na pó³noc. Mie¶cina niespecjalnej urody, ale ³adne widoki na fiord. 19 lipca, sobota Po porannych zakupach w miejscowej piekarni i ponownej przeprawie promowej oraz pokonaniu kilku kolejnych tuneli i wzniesieñ stajemy na szczycie Drabiny Trolli, czyli Trollstigen. Jeszcze nie przeczuwamy, co nas czeka, pstrykamy sielskie widoki ska³ i wodospadów, o¶wietlone porannym s³oñcem. Droga ta zosta³a oddana do u¿ytku w 1936 roku i jest otwarta co roku mniej wiêcej od po³owy maja do po³owy sierpnia. Otaczaj± j± wysokie na oko³o 1600 m npm szczyty - Biskup, Królowa i Król. Na drodze spory ruch w obie strony. Drabina Trolli to emocjonuj±ca trasa przyklejona do stromego zbocza o ró¿nicy wysoko¶ci ponad 800 m. Sk³ada siê z 11 serpentyn zakrêconych pod k±tem 180 stopni. Po drodze jest te¿ kamienny, w±ski most przerzucony nad wodospadem Stigfossen. Nasz kierowca dokonuje cudów na zakrêtach i mijankach z autokarami i wozami kampingowymi pn±cymi siê w górê. Poziom emocji grupy wysoki. Na parkingu na dole chwila wytchnienia i sesja zdjêciowa z jedynym znakiem drogowym na ¶wiecie "uwaga na trolle". Troll wywodzi siê z mitologii nordyckiej i jest to zwykle wielkie, têpe, powolne, brutalne stworzenie unikaj±ce s³oñca (czêsto zmienia siê pod jego dzia³aniem w kamieñ). Zazwyczaj jego atrybutem jest wielka maczuga. Ruszamy dalej i jedziemy malownicz± dolin± Romsdalen zwieñczon± poszarpanymi ska³ami do miasteczka Dombas otoczonego parkami narodowymi. Du¿y ruch w miejscowym centrum zakupowym. Dalej jedziemy piêkn± dolin± Gundbrandsdal wzd³u¿ górskiej rzeki Lagen do Lillehammer, miejsca olimpiady zimowej w 1994 roku. Robimy spacer pod skoczniê narciarsk±. Miejscowo¶æ po³o¿ona nad najwiêkszym norweskim jeziorem Mjosa robi w lecie senne wra¿enie, prawdopodobnie o¿ywa zim±, gdy wykorzystywane s± skocznie, trasy biegowe i zjazdowe. W drodze do Oslo zjadamy jeszcze kolacjê i zwiedzamy skoczniê Holmenkollen zbudowan± w 1892 roku i oczywi¶cie wielokrotnie przebudowywan±. Pierwszy rekord na niej ustanowiony to 21,5 m, a ostatni to 136 m. W miejscu zeskoku w lecie dzia³a basen, a poni¿ej stoi pomnik uwielbianego króla Olafa V, z³otego medalisty olimpijskiego w ¿eglarstwie. Król biegnie na nartach a towarzyszy mu pudelek ;). Skocznia jest dobrze o¶wietlona i widaæ j± niemal z ka¿dego punktu miasta. Pó¼nym wieczorem zaje¿d¿amy do hotelu Karl Johan, zabytkowego XIX wiecznego, stylowego hotelu mieszcz±cego siê przy g³ównej ulicy miasta Karl Johans Gate. Prawie pó³noc i szaro, bo jeste¶my bardziej na po³udniu, ale jeszcze pêdzimy obejrzeæ nowy budynek opery stoj±cy nad wod± i z za³o¿enia maj±cy przypominaæ lodowiec. Mnie bardziej przypomina statek skuty lodem. Wracamy zmêczeni do hotelu, ale czê¶ci z nas nie bêdzie dane spokojnie siê wyspaæ, bo g³ówna ulica to równie¿ dziesi±tki knajp i pubów rozbrzmiewaj±cych w weekend muzyk± do bia³ego rana. A nad ranem zaczyna laæ i tak ju¿ bêdzie przez ca³y dzieñ. Mimo to dzielnie zwiedzamy: najpierw gmach parlamentu, prawie vis a vis hotelu, teatr narodowy z pomnikami zas³u¿onych m.in. Ibsena, ratusz czyli dwuwie¿owy potworek z czerwonej ceg³y, w którym wrêczane s± pokojowe nagrody Nobla. Ogl±damy salê reprezentacyjn± i z przystani za ratuszem przep³ywamy ma³ym stateczkiem przez Oslofjord do Bygdoy. Znajduj± siê tutaj muzea pokazuj±ce morsk± potêgê i odkrywcze pasje Norwegów i ich przodków, Wikingów. Najpierw zwiedzamy Muzeum £odzi z d³ug± ³odzi± wikingów sprzed tysi±ca lat, potem Frammuseet ze s³ynnym statkiem polarników Fram co znaczy Naprzód, na którym Nansen, Svedrup i Amundsen odkrywali wyspy dalekiej pó³nocy i biegun po³udniowy. Statek jest udostêpniony w ca³o¶ci do zwiedzania i bardzo ciekawy. Obok jest Muzeum Kon- Tiki Thora Heyerdala oraz pierwszy polarny statek Amundsena, Gjoa. Wracamy stateczkiem do centrum i w oczekiwaniu na zmianê warty przed pa³acem królewskim zwiedzamy albo straszliwie zat³oczon± Galeriê Narodow± albo nieco lu¼niejsze Muzeum Historyczne. O 13.30 zmiana warty przed pa³acem na koñcu Karl Johans Gate. Miejsca widokowe zdominowane przez Japoñczyków. Wartownicy odziani w meloniki z pióropuszami i ortalionowe p³aszczyki nie robi± zbyt gro¼nego wra¿enia i po zmianie warty mo¿na siê uwieczniæ z wartownikiem przed budk± jak w ka¿dym królestwie europejskim. Publiczno¶ci udostêpniony jest te¿ ogród królewski i sam pa³ac, ale z biletami. Jeszcze trochê spacerujemy po mie¶cie, które robi bardzo dobre wra¿enie, gdy¿ jest to elegancka stolica bogatego pañstwa, co widaæ na ka¿dym kroku. Po odebraniu naszych baga¿y z hotelu przenosimy siê do Parku Vigelanda. Jest to najwiêkszy park w Oslo i zgromadzono w nim 212 rze¼b tego artysty obrazuj±cych ludzki los. Najpierw przechodzimy przez piêkn± kut± bramê i most z rze¼bami z br±zu ustawionymi na balustradzie, w tym z maskotk± parku - rozz³oszczonym ch³opcem i rze¼b± samego Vigelanda jako ch³opca z dziadkiem, który go wychowa³, potem przez ogród ró¿any dochodzimy do fontanny z gigantami i grupami postaci, wreszcie docieramy do monolitu, czyli 17-metrowej kolumny ze splecionych cia³. Na koñcu parku ko³o ¿ycia zbudowane oczywi¶cie z cia³ kobiet, mê¿czyzn i dzieci symbolizuje niekoñcz±cy siê cykl ¿ycia. Szkoda, ¿e pogoda utrudnia delektowanie siê urod± tego przedziwnego parku. Pe³ni wra¿eñ wsiadamy do autokaru i jedziemy na lotnisko Gardemoen, najwiêksze norweskie lotnisko, z którego o 20.30 odlatujemy na Okêcie. Jeszcze tylko kilka godzin w autobusie i o 4-tej rano w strugach deszczu meldujemy siê w Gliwicach. Wycieczka uda³a nam siê nadzwyczaj dziêki Ewie £êkawskiej, która wyszuka³a najlepsz± na rynku ofertê Biura Turystyki Skandynawskiej FREGATA ze ¦winouj¶cia i wspó³tworzy³a program do najmniejszego szczegó³u. Na naszej naj... wycieczce zaliczyli¶my sporo naj... a wiêc: - najwiêkszy w Europie p³askowy¿ Hardangervidda, - najwiêkszy w Europie lodowiec Jostedalsbreen, - najd³u¿szy na ¶wiecie tunel Laerdal, - najd³u¿szy na ¶wiecie fiord Sognefjord, a poza tym najwiêcej wodospadów, przepraw promowych, rze¼b i zmian pogody spo¶ród dotychczasowych wypraw. Przejechali¶my w sumie 2200 km i przep³ynêli¶my nieco mil morskich. Kronikê spisa³a Monika Ga³a¿ewska, a zdjêciami opatrzy³ Andrzej Ga³a¿ewski.
|
|
|
|
Kronika podró¿y do Portugalii
5-13.09.2009
|
|
|
Kronika
podró¿y do Portugalii
(w dniach 5 - 13
wrze¶nia 2009 roku) |
|
Wycieczkê wed³ug
pomys³u i marzeñ Ewy £êkawskiej podjê³o siê zorganizowaæ biuro
Fregata ze ¦winouj¶cia, które t± imprez± zadebiutowa³o na trasie
portugalskiej. Nasz± podró¿ na kraniec Europy rozpoczêli¶my pó¼nym
wieczorem 4 wrze¶nia na placu Krakowskim, sk±d autobus zawióz³ nas
na warszawskie Okêcie. Dwie panie przekonane, ¿e wycieczka zaczyna
siê dopiero nastêpnego dnia ponaglone telefonicznie pobi³y rekord
¶wiata w szybko¶ci pakowania siê– 10 minut, ale zd±¿y³y.
5 wrze¶nia, sobota
Airbus A320 portugalskich linii TAP wystartowa³ punktualnie o 6.10 i
po piêknym czterogodzinnym locie nad Alpami, jeziorem Genewskim i
Pirenejami wyl±dowa³ zgrabnie o 10.20 (zmiana czasu) na lotnisku w
Lizbonie.
Tu ju¿ czeka³ autokar, który zawióz³ nas do oddalonej o oko³o 40km
Ericeiry, gdzie mieli¶my sta³± siedzibê. Poniewa¿ pokoje mia³y byæ
gotowe o szesnastej, z³o¿yli¶my nasze baga¿e w lobby i
pomaszerowali¶my zwiedzaæ Ericeirê. Jest to ca³kiem spore
miasteczko, które wyros³o wokó³ mi³ej i stylowej wioski rybackiej.
Teraz to przede wszystkim hotele, apartamenty i domki letniskowe.
Nadmorska promenada ci±gnie siê wzd³u¿ stromych klifów gdzieniegdzie
przeciêtych piaszczystymi pla¿ami. Atlantyk bardzo zimny, na
szczê¶cie przy naszym apartamentowcu by³ basen, w którym mo¿na siê
by³o pomoczyæ. Pogoda bardzo ³adna. Wieczorem zebranie
organizacyjne, biuro Fregata podchodzi elastycznie do ¿yczeñ grupy i
zostaje skorygowany plan zwiedzania.
6 wrze¶nia, niedziela
dzieñ wolny. Wiêkszo¶æ korzysta z piêknej pogody i relaksuje siê na
najbli¿szej pla¿y Ribeira, na któr± schodzi siê z klifu po oko³o 300
schodach, ale osiem osób wyrusza autobusem kursowym do Lizbony. Tam
na stacji metra zaopatrujemy siê za oko³o 4 euro w bardzo praktyczne
ca³odniowe bilety na wszystkie ¶rodki lokomocji w mie¶cie i dziêki
nim mo¿emy przemieszczaæ siê, gdzie dusza zapragnie. Cztery osoby
odwiedzaj± muzea: Powozów i Gulbenkiana i spacerujê po dzielnicy
Belem, a my zupe³nie niechc±cy l±dujemy w dzielnicy wybudowanej na
Expo przy Oceanarium a potem w starej dzielnicy Alfama z w±skimi,
stromymi uliczkami, po których kr±¿± zabytkowe ¿ó³te tramwaje.
Zwiedzamy potê¿ny klasztor przy barokowym ko¶ciele Sao Vicente a
Fora (sam ko¶ció³ nieczynny z powodu renowacji) z przepiêknymi
azulejos, czyli kafelkami bêd±cymi znakiem rozpoznawczym Portugalii.
Portugalczycy z lubo¶ci± ozdabiaj± swoje domy kaflami, pocz±wszy od
ma³ych obrazków z jakim¶ ¶wiêtym, kwiatkiem czy ¿aglowcem a
skoñczywszy na ca³ych ¶cianach zas³oniêtych kaflami z powtarzaj±cym
siê wzorem lub z rozbudowanymi scenami ilustruj±cymi ró¿ne wa¿ne
wydarzenia. W klasztorze ¶w. Wincentego na kaflach zilustrowano
m.in. bajki Lafontaine’a. Widzia³y¶my tam te¿ grobowce królów
portugalskich i przepiêkn± zakrystiê. Lizbona le¿y na siedmiu
ca³kiem poka¼nych wzgórzach i dziêki temu z wielu miejsc mo¿na
ogl±daæ wspania³± panoramê miasta. Punkty widokowe miradouros s±
zaznaczone na planach miasta.
Dziêki tramwajowi wspania³ej linii 28 przemieszczamy siê w dó³ do
romañsko-gotyckiej i do¶æ ponurej katedry Se i s±siedniego ko¶cio³a
¶w. Antoniego (w tym miejscu siê urodzi³) a potem wracamy na wzgórze
by podziwiaæ widoki z Gracy. Kolejna przeja¿d¿ka 28k± i l±dujemy na
eleganckim deptaku Rua Garret przy stylowej i zabytkowej kawiarni
Brasiliera z rze¼b± poety Fernando Pessoi umieszczon± przy
kawiarnianym stoliku. Tu wszyscy obowi±zkowo pstrykaj± sobie wspólne
foto z poet±. Przy pasa¿u przepiêkne, bardzo bogate ko¶cio³y,
eleganckie sklepy i pomniki artystów i bohaterów. Z pobliskiej
stacji metra zaczynamy powrót w kierunku Ericeiry. Wieczorem w
uroczej knajpce nad klifem wieczorek powitalny przy daniu rybnym i
winie. Jest mi³o i wszyscy wracaj± zadowoleni.
7 wrze¶nia, poniedzia³ek
Wyruszamy o dziewi±tej rano na pó³noc. Trasa malownicza, w mocno
pofa³dowanym terenie liczne wiatraki zarówno zabytkowe, ze
skrzyd³ami z napiêtego p³ótna jak i nowoczesne, trójskrzyd³owe. Lasy
eukaliptusowe i sosnowe a im dalej na pó³noc tym zieleñ soczystsza.
Najpierw Obidos, ¶redniowieczne miasto otoczone solidnymi murami.
Wchodzimy przez piêkn± bramê, oczywi¶cie zdobion± kaflami. Przed
nami w±skie uliczki brukowane kamieniem, urocze ma³e domki, w dole
ko¶ció³ek Santa Maria z piêknymi malowid³ami i nagrobkiem - piet±.
Dalej warowny zamek zamieniony w hotel. A w dodatku do miasta wodê
dostarcza czynny zabytkowy akwedukt.
Ruszamy dalej do Alcobaca s³yn±cego z potê¿nego opactwa Cystersów
Santa Maria. Po¶rodku gotycki ko¶ció³ piêknie sklepiony i wysmuk³y i
w³a¶ciwie pusty poza grobowcami s³ynnej pary kochanków, króla
D.Pedro i Inez de Castro. Za ¿ycia rozdzieleni z powodu morderstwa
pope³nionego na Inez le¿± po obu stronach o³tarza zwróceni do siebie
stopami aby zaraz po zmartwychwstaniu spojrzeæ sobie w oczy. Po
zap³aceniu 5 euro zwiedzamy bardzo ciekawe pomieszczenia klasztorne
z potê¿n± kuchni±, która musia³a wy¿ywiæ liczne grono mnichów,
piêknymi kru¿gankami i sal± recepcyjn± z figurami w³adców.
Po nabraniu si³ w miejscowej pasticerii czyli ciastkarni wyruszamy w
dalsz± drogê do Fatimy. Tu spêdzamy godzinê w potê¿nym upale, który
na ogromnym placu przed bazylik± jest bezlitosny. Po lewej stronie
placu pod sporym zadaszeniem w miejscu objawieñ z 1917 roku stoi
s³ynna figura MB Fatimskiej, a przy niej grupy wiernych, dalej d±b
na pami±tkê, ale to nie ten, na którym pastuszkom ukazywa³a siê
Matka Boska i wreszcie w najwy¿szym punkcie bazylika z grobami
£ucji, Hiacynty i Franciszka, ca³kiem ³adna i elegancka.
Zaopatrujemy siê w dewocjonalia i wodê ze ¼ród³a w centrum placu i
ju¿ pêdzimy dalej.
Niestety mijamy bez zwiedzania klasztor w Batalha podziwiaj±c przez
szybê potê¿n± budowlê przyozdobion± manueliñskimi kamiennymi
koronkami i zmierzamy do Tomar, gdzie czeka nas prawdziwa
manueliñska uczta. Klasztor Convento de Cristo zbudowali
templariusze w XI wieku i prowadzili st±d wojny krzy¿owe. Gdy ich
bogactwo zaczê³o dra¿niæ w³adców, zakon rozwi±zano a w XIV wieku
utworzono w tym miejscu zakon Rycerzy Chrystusa. Jednym z mistrzów
zakonu by³ s³ynny Henryk ¯eglarz, ojciec kolonialnych podbojów
Portugalii. Bogactwo tamtego okresu widaæ w klasztorze na ka¿dym
kroku. Najwiêksze wra¿enie robi± wspania³a fasada portalu
wej¶ciowego, o³tarz w ko¶ciele w formie a¿urowej kolumny i s³ynne
manueliñskie okno, które mo¿na podziwiaæ z ka¿dego poziomu fiku¶nych
kru¿ganków. Ciekawe s± te¿ wnêtrza mieszkalne klasztoru, nawet
zabytkowy wucecik!
8 wrze¶nia, wtorek
Rano laba, czê¶æ idzie na piêkn± pla¿ê Ribeira, czê¶æ spêdza czas na
basenie w naszym hotelu. Pogoda piêkna. O czternastej wyruszamy do
Sintry, bajkowego miasteczka le¿±cego niedaleko Lizbony. Sintra
sk³ada siê z pa³aców, pa³acyków, zamków i warowni. Nam udaje siê
zwiedziæ pa³ac królewski w centrum Sintry. ¦ciany piêknie zdobione
kaflami, ale najwiêksze wra¿enie robi± sufity. Sala £abêdzi, której
sufit ozdobiono 27 ³abêdziami w królewskich koronach na szyjach
przypomina o prezencie ¶lubnym króla francuskiego dla córki króla
portugalskiego Izabeli, a inna Sala Srok przypomina o romansie króla
z jedn± z dwórek królowej.
Przy³apany na gor±cym uczynku przez ¿onê oznajmi³, ¿e to dla dobra
(por bem). ¯ona uwierzy³a, ale dwórki plotkowa³y o zdarzeniu tak
intensywnie, ¿e król Jan kaza³ wymalowaæ sufit w 136 srok (das Pegas)
i ka¿da ma w dzióbku wst±¿eczkê z napisem „por bem”. Ci
Portugalczycy to dopiero mieli fantazjê! Potem wspania³a sala
herbowa w naro¿nej baszcie, piêkna kaplica pa³acowa w stylu
arabskim, wielka kuchnia ponoæ u¿ywana do dzi¶ przy okazji
urzêdowych rautów a w niej charakterystyczne sto¿kowe kominy wysokie
na kilkana¶cie metrów, piêkne ogrody w stylu francuskim i wspania³e
widoki z okien na twierdzê Maurów i miasto. Niestety z powodu ma³ej
ilo¶ci czasu nie odwiedzili¶my Palacio da Pena na szczycie jednego
ze wzgórz, a jest to budowla osobliwa, eklektyczna i robi podobno
piorunuj±ce wra¿enie. Kilkunastoosobowa grupa, która pojecha³a tam
autobusem miejskim (inne nie maj± prawa) wróci³a bez sukcesu, bo
pa³acu zza drzew nie by³o widaæ a na wej¶cie nie by³o czasu. Nie
obejrzeli¶my te¿ Palacio de Seteas (Pa³ac Siedmiu Westchnieñ),
obecnie hotelu w stylu francuskim i piêknego ogrodu botanicznego
Montserrate ze wschodnim pa³acem po¶rodku. Szkoda, warto na Sintrê
po¶wiêciæ ca³y dzieñ przy organizacji kolejnych wycieczek.
Zwiedzanie koñczymy indywidualnym sprintem po w±skich, uroczych i
stromych uliczkach Sintry. Wieczorem imprezka nad hotelowym basenem.
9 wrze¶nia, ¶rodaa
Po ósmej wyruszamy w kierunku Porto. Daleko, wiêc podró¿ trwa³a
prawie do czternastej, ale po drodze mieli¶my mi³± niespodziankê.
Zatrzymali¶my siê w ma³ej mie¶cince Costa Nova na przedmie¶ciach
Aveiro, portugalskiej Wenecji. Urocze ma³e domki w Costa Nova
po³±czonej z l±dem grobl± pomalowane w paski czerwono, ¿ó³to,
niebiesko i zielono-bia³e wprawi³y nas w dobry humor. Do Porto
wjechali¶my jednym z piêciu mostów wysoko zawieszonych miêdzy
stromymi brzegami rzeki Douro i zatrzymali¶my siê w najwy¿szym
punkcie ko³o katedry, sk±d rozci±ga siê wspania³a panorama miasta.
Tam wziêli¶my na pok³ad portugalsk± przewodniczkê (miejscowe
przepisy), która opowiedzia³a co nieco o historii miasta i
poprowadzi³a autokar po naj³adniejszych miejscach. Wysiadamy nad
rzek±, nad któr± akurat æwicz± samoloty szykuj±ce siê do
niedzielnego przelotu pod mostami. Tu¿ nad brzegiem le¿y zabytkowa,
urocza dzielnica Ribeira z w±skimi, wysokimi, kolorowymi
kamieniczkami, w±skimi uliczkami i ciasnymi placykami.
Na ulicach rejwach, w oknach wyleguj± siê miejscowe matrony. W
czasie wolnym czê¶æ z nas pêdzi do wspania³ego ko¶cio³a Sao
Francisco, teraz muzeum. Z zewn±trz prosty gotycki kszta³t, ale
wnêtrze kapie od z³ota, a¿ wrêcz zatyka z wra¿enia. Z³oto na
suficie, kolumnach, o³tarzach. Wystrój barokowy z elementami
manueliñskimi. Naj³adniejszy o³tarz to piêknie rze¼bione drzewo
Jessego (ród króla Dawida) trochê w stylu naszego Wita Stwosza. Poza
ko¶cio³em malutkie muzeum i w podziemiach katakumby z okresu zarazy
w XVIII wieku. Podobno skromni duchowni Porto nie mogli siê pogodziæ
z przepychem ko¶cio³a i zosta³ on zdesakralizowany.
Wspólnie ju¿ ca³± grup± przechodzimy przez dwupiêtrowy wysoki most
stalowy Luiza I (dzie³o Eiffla lub jego ucznia – zdania s±
podzielone), z którego skacz± do rzeki miejscowi ch³opcy i idziemy
do piwnicy firmy Calem pos³uchaæ o produkcji i rodzajach porto.
Najmilsza czê¶æ tego punktu programu to degustacja porto. Chêtni
mog± zakupiæ wybrane buteleczki. W szczycie popo³udniowego korka
opuszczamy Porto. Trzeba przyznaæ, ¿e portugalscy kierowcy zachowuj±
siê nienagannie, spokojnie stoj± w korkach, cierpliwie i z u¶miechem
przepuszczaj± pieszych, nawet nasz± 40-osobow± wycieczkê. Nie mo¿emy
siê nadziwiæ, gdzie ten po³udniowy temperament.
10 wrze¶nia, czwartek
Poranek ciep³y i mglisty, czas wolny a o piêtnastej wyruszamy do
odleg³ej zaledwie o kilkana¶cie kilometrów Mafry ju¿ przy piêknej
pogodzie. Potê¿ny budynek (220m d³ugo¶ci i 68m wysoko¶ci) bêd±cy
po³±czeniem klasztoru z pa³acem królewskim powsta³ w XVIII wieku.
Najpierw mia³ tu byæ tylko klasztor z bazylik± jako dziêkczynienie
za królewskiego potomka, ale ostatecznie znalaz³ siê tu te¿ i pa³ac,
a mo¿e nawet przede wszystkim. Czê¶æ klasztorna mie¶ci bardzo
ciekawe cele zakonników, aptekê i szpital z salami izolatkami oraz
wspania³± bibliotekê ze zbiorem ponad 35 tysiêcy woluminów. Dziêki
mieszkaj±cym w bibliotece nietoperzom nie ma insektów zagra¿aj±cych
zbiorom np moli ksi±¿kowych. Mieszka³o tu 450 mnichów.
Piêkne s± zarówno sale recepcyjne królewskich apartamentów, m.in.
sala trofeów, w której ca³e wyposa¿enie wykonano z poro¿y jeleni,
jak i apartamenty prywatne króla i królowej le¿±ce symetrycznie na
dwóch koñcach d³ugiego korytarza. Teraz spor± czê¶æ pa³acu przejê³a
armia – przez okna widaæ æwicz±cych musztrê ¿o³nierzy. Pomiêdzy
skrzyd³ami pa³acu mie¶ci siê bazylika, bardzo elegancka z marmuru
ró¿owego, bia³ego i popielatego. Za klasztorem jest du¿y park, który
czê¶ciowo penetrujemy znajduj±c piêkne klomby i okazy dêbów
korkowych, ale samo miasteczko nie jest specjalnie ciekawe.
11 wrze¶nia, pi±tek
O ósmej rano wyruszamy do Lizbony i ju¿ po godzinie jeste¶my w Belem
u uj¶cia Tagu pod s³ynn± wie¿± Belem zbudowan± w XVI wieku. Styl
manueliñski z silnymi wp³ywami mauretañskimi. Kiedy¶ wie¿a sta³a na
wyspie na ¶rodku rzeki, teraz stoi przy samym brzegu. Po Lizbonie
oprowadza nas Filip, miejscowy przewodnik. Nieco dalej Pomnik Odkryæ
Geograficznych w kszta³cie potê¿nego ¿aglowca z postaciami na burcie
i Henrykiem ¯eglarzem na dziobie. Powsta³ w 1960 roku w 500setn±
rocznicê urodzin Henryka. Za Henrykiem Manuel I, Vasco da Gama,
Alvares, Magellan i paru innych portugalskich bohaterów. A przed
pomnikiem na placu piêkna marmurowa mozaika z map± ¶wiata i
zaznaczonymi odkryciami Portugalczyków. Robi wra¿enie.
A przed pomnikiem na placu piêkna marmurowa mozaika z map± ¶wiata i
zaznaczonymi odkryciami Portugalczyków. Robi wra¿enie. Przechodzimy
przez eleganckie ogrody pod klasztor Hieronimitów, wspania³± i
ogromn± budowlê, pere³kê stylu manueliñskiego, wzniesion± w
dzielnicy Belem w XVI wieku. Hieronimici udzielali wsparcia
duchowego wyruszaj±cym w niebezpieczne, dalekie rejsy a sami
korzystali ze wsparcia materialnego bêd±cego owocem tych rejsów. W
ko¶ciele pochowani s± Vasco da Gama, Camoes (poeta ), królowie
Manuel I i Jan III wraz z ma³¿onkami. Zarówno fasada zewnêtrzna z
przepiêknymi bramami jak i wnêtrze to i¶cie koronkowa robota w
kamieniu. Piêkne ¿ebrowe sklepienie i wysmuk³e kolumny nadaj±
budowli lekko¶ci i finezji. Prezbiterium i o³tarz g³ówny
przypominaj± Mafrê stylem i kolorem marmuru. Niestety, na zwiedzanie
klasztoru nie mamy czasu. Wsiadamy do autokaru i obje¿d¿amy
dzielnicê powsta³± na Expo 1998 oraz Baixê, czê¶æ Lizbony odbudowan±
przez markiza Pombal po trzêsieniu ziemi w dzieñ Wszystkich ¦wiêtych
1755 roku. Trzêsienie, a w jego nastêpstwie tsunami na Tagu i po¿ary
zniszczy³y 18 tysiêcy budynków (85%) i zabi³y 90 z 250 tysiêcy
mieszkañców. Jedziemy eleganckimi, szerokimi promenadami, z piêknymi
drzewami i pomnikami, m.in. samego markiza Pombal, który wykaza³ siê
niezwyk³ym talentem organizacyjnym podejmuj±c z powodzeniem misjê
opanowania zdezorientowanego i przera¿onego t³umu a potem odbudowy
Lizbony. Rozmach Pombala do dzi¶ robi wra¿enie.
Podziwiamy Lizbonê z jednego z punktów widokowych a potem schodzimy
w dó³ mijaj±c s³ynn± kawiarniê Brasiliera przy Rua Garrett i doln±
stacjê windy de Santa Justa. Rozstajemy siê na piêknym placu Rossio
ze sfalowan± posadzk±, od której mo¿na dostaæ oczopl±su i dalej
zwiedzamy indywidualnie. My pêdzimy w górê uroczymi
uliczkami-schodami z wystawionymi stolikami restauracyjnymi do
piêknego i bogatego ko¶cio³a ¶w. Rocha a potem schodzimy inn± drog±
do placu Campo Carmo. Siadamy w cieniu na ³awce i z przyjemno¶ci±
s³uchamy koncertu bossa nowy w wykonaniu ciemnoskórego m³odzieñca.
Zwiedzam muzeum archeologiczne, czyli ruiny ko¶cio³a Convento do
Carmo, zburzonego w czasie trzêsienia ziemi. Pozosta³y mury,
kolumny, ale poza prezbiterium nie ma sklepienia. nawê porasta
trawnik i zdobi± rze¼by kamienne. Ca³o¶æ robi niesamowite wra¿enie.
Odwiedzamy jeszcze górn± stacjê windy Santa Justa, o wystroju
niezmienionym od 1902 roku i pêdzimy na miejsce zbiórki.
Autokar wiezie nas wzd³u¿ wybrze¿a najpierw przez Estoril s³yn±ce z
najwiêkszego w Europie kasyna, w którym grali wygnani monarchowie i
szpiedzy. potem Cascais z urocz± rezydencj± ksiêcia Guimaraes
zamienion± na muzeum i ³adn± promenad± nadmorsk± z portem rybackim i
marin±.
Dalsza podró¿ to Boca Inferno (usta piekie³), czyli ska³y, miêdzy
którymi huczy spieniony ocean i wreszcie Cabo da Roca, czyli
najdalej na zachód wysuniêty punkt kontynentu europejskiego.
Wszyscy siê fotografuj±, czê¶æ nabywa certyfikaty potwierdzaj±ce
pobyt tutaj, a widok z wysokich ska³ zwieñczonych latarni± morsk± na
ocean jest rzeczywi¶cie piêkny. Ostatni odcinek drogi to w±skie i
krête uliczki, na których nasz kierowca tr±bi ostrzegawczo, bo
mijanka niemo¿liwa. W domu jeste¶my o dziewiêtnastej.
12 wrze¶nia, sobota
Ddzieñ wolny. Pogoda trochê siê psuje, czasem pokropi, ale wszyscy
wykorzystuj± ostatnie chwile pobytu na spacery po Ericeira, ostatnie
zakupy lub wyjazd do Lizbony na indywidualne zwiedzanie. Akurat jest
„¶wiêto dorsza” i odbywaj± siê festyny z ludowymi tañcami. Wieczorem
zbieramy siê przy basenie hotelowym ¿eby podziêkowaæ organizatorom i
wspólnie idziemy do restauracji Cezar, gdzie po obejrzeniu hodowli
skorupiaków i tym podobnych stworów zasiadamy do kolacji. Odwa¿ni
zamawiaj± langusty i kraby i gimnastykuj± siê próbuj±c fachowo
skonsumowaæ owoce morza. Wiêkszo¶æ poprzestaje na winie i zupie
jarzynowej.
13 wrze¶nia, niedziela
Zrywamy siê o czwartej i o pi±tej wyje¿d¿amy na lotnisko w Lizbonie.
A tam istny horror – zawiesi³y siê komputery i wielotysiêczny t³um
k³êbi siê w gigantycznej kolejce do odprawy robionej rêcznie.
Obs³uga wy³awia z t³umu tych, którzy w³a¶nie powinni odlatywaæ.
Wreszcie przed sam± ósm± system naprawiono i sytuacja zaczê³a siê
szybko normowaæ. Odlatujemy tylko z godzinnym opó¼nieniem i po
bardzo mi³ym locie z pysznym lunchem l±dujemy o piêtnastej w
Warszawie. Potem jeszcze piêæ godzin w autokarze i jeste¶my
szczê¶liwie w Gliwicach.
Opracowa³a i zdjêciami opatrzy³a Monika Ga³a¿ewska
|
|
|
|
|
Kronika z rejsu Costa Pacifica
5-12.10.2009
|
|
|
Kronika z rejsu Costa Pacifica
(5-12 pa¼dziernika 2009
roku) |
|
Poniedzia³ek, 5
pa¼dziernik 2009 roku. W ¶rodku nocy wyruszamy ze ¦winouj¶cia.
Samochodem jedzie nas siedem osób. Rysiek z Al±, Dorota, Roman i ich
syn Robert oraz Basia i Andrzej- czyli my. Tak zaczyna siê nasza
zesz³oroczna, jesienna wyprawa.
Na lotnisko Berlin Schoenefeld docieramy oko³o godziny 4 rano. Za
pó³ godziny odprawa. Start o 6.30. Lot przebiega spokojnie. Po
wschodzie s³oñca podziwiamy czê¶ciowo pokryte ¶niegiem Alpy. Na
lotnisku Malpensa pod Mediolanem l±dujemy o 8.10. Przesiadamy siê do
autokaru, który zawiezie nas do Savony. Autostrada wiedzie przez
liczne tunele, wiadukty i mosty. Odleg³o¶æ blisko 200 km pokonujemy
w niespe³na trzy godziny. W Savonie, przy nabrze¿u terminalu
Palacrociere, czeka na nas „COSTA PACIFICA”. Ogromny statek
pasa¿erski zbudowany w stoczni w Genui, oddany do eksploatacji w
2009 roku ( d³ugo¶æ 290m, szeroko¶æ 35,5m; 13 pok³adów, 1504 kabin,
tona¿ 114 500t; prêdko¶æ eksploatacyjna 21,5 wêz³a). Statek zabiera
ponad 3000 pasa¿erów i ma 1100 osób za³ogi. Zaokrêtowanie ponad
dwóch tysiêcy osób odbywa siê do¶æ sprawnie. W okrêtowej recepcji
otrzymujemy magnetyczn± Kartê „Costa”, bêd±c± zarówno dokumentem
to¿samo¶ci, kluczem do drzwi kabiny i kart± p³atnicz±. Po drodze w
automacie rejestrujemy swoje karty kredytowe VISA.
Kabina, w której zamieszkali¶my na czas rejsu, ma 18 m2 powierzchni
i jest wyposa¿ona na poziomie cztero gwiazdkowego hotelu. K±piel pod
prysznicem i mi³y ch³odek panuj±cy w kabinie do¶æ szybko przywracaj±
nam si³y. Szybko rozpakowujemy baga¿e i le¿±c odpoczywamy. Z okna
rozpo¶ciera siê widok na budynki nadmorskiego bulwaru. O godzinie 17
statek odcumowuje i bierze kurs na Barcelonê ( 342Mm). Zaraz po
wyj¶ciu na morze- niespodzianka. Kapitan og³asza æwiczebny alarm do
opuszczenia statku. W pasach ratunkowych udajemy siê na miejsce
zbiórki - pok³ad ³odziowy B lewa burta. Cz³onkowie za³ogi za pomoc±
czytnika kart w b³yskawicznym tempie dokonuj± sprawdzenia obecno¶ci.
Na pok³adzie statku mówi siê piêcioma oficjalnymi jêzykami: w³oskim,
angielskim, francuskim, niemieckim i hiszpañskim. Codziennie
wieczorem pasa¿erowie otrzymuj± biuletyn pok³adowy „Today” z
informacjami na temat planu imprez na nastêpny dzieñ oraz dziennik z
najwa¿niejszymi wiadomo¶ciami ze ¶wiata. Interaktywna telewizja- z
braku czasu- s³u¿yæ nam bêdzie jedynie do ¶ledzenia trasy rejsu i
prognozy pogody.
Obiad o 19 w My Way Restaurant na trzecim pok³adzie. Przy stole
siedzimy wraz z Arlet± i Grzegorzem. Obs³uguj±cy nas kelner Mario
jest Peruwiañczykiem. Liczne potrawy s± serwowane w ilo¶ciach
stosunkowo niewielkich. Wszystko po to, by zakosztowaæ ich jak
najwiêcej. Oczywi¶cie, bez przesady. Po obiedzie, który trwa prawie
do godziny 21, nasza grupa zbiera siê w barze na 9 pok³adzie na
krótkie spotkanie zapoznawczo- organizacyjne. Przed 22 jeste¶my ju¿
w teatrze na „Fantasy Show”. Tutaj codziennie przez godzinê bêdziemy
podziwiaæ artystów z ca³ego ¶wiata, tancerzy, piosenkarzy i ró¿nego
rodzaju zabawiaczy. Po przedstawieniu zwiedzamy statek. Podziwiamy
wystrój barów, restauracji, kasyna i galerii handlowej. Nocne ¿ycie
na statku okazuje siê byæ niezwykle intensywne. Bardzo zmêczeni
l±dujemy w koi gdzie¶ oko³o drugiej w nocy. Mo¿emy siê wyspaæ. Do
Barcelony statek zawinie dopiero o godzinie 13.
Z opó¼nionym ¶niadaniem nie ma ¿adnego problemu. Ca³y czas na
pok³adach 9 i 10 czynne s± bufety Self Service Restaurant La Paloma.
Podobnie jest z lunchem, który mo¿na spo¿yæ b±d¼ w New York New York
Restaurant, b±d¼ na szybko w La Paloma. Organizowane przez Costa
wycieczki fakultatywne na l±dzie s± do¶æ drogie, a poza tym
przewodnicy mówi± wy³±cznie w jednym z piêciu oficjalnych jêzyków.
Dla nas ¶winoujskie Biuro Turystyczne „Fregata” organizuje wycieczki
za o wiele ni¿sz± cenê, zapewniaj±c przy tym polskiego przewodnika.
Po lunchu i powitaniu drugiej czê¶ci naszej grupy wsiadamy do
naszego, „polskiego” autokaru i z Adamem- wybitnie kompetentnym
polskim przewodnikiem- zwiedzamy Barcelonê. Najpierw katedra La
Sagrada Familia. To ¶wi±tynia rzymsko- katolicka, której budowa trwa
od 1924 roku. Jej ukoñczenie zaplanowano na rok 2026, dok³adnie w
rocznicê ¶mierci Antonio Gaudiego, architekta i projektanta katedry.
Zachwycamy siê niecodzienn± bry³± ¶wi±tyni. Nastêpnie jedziemy do
Parku Guell zaprojektowanego przez ju¿ wspomnianego Antonia
Gaudiego. Ogl±damy fantazyjne budynki, dziwne budowle, rze¼by i
mozaiki. Wokó³ rozbrzmiewa arabska i kataloñska muzyka. Na placu
otoczonym pofalowan±, pokryt± piêkn± mozaik± d³ug± ³aw± oraz
pomiêdzy kolumnami niezwykle oryginalnego systemu magazynowania wody
kwitnie handel wyrobami z tak obecnie modnego szk³a murano. Z parku
jedziemy na Stadion Olimpijski. Po drodze mijamy piêkne budynki-
dzie³a zaprojektowane przez s³ynnych na ca³y ¶wiat kataloñskich
architektów modernistów. Ze wzgórz otaczaj±cych miasto od pó³nocy
podziwiamy panoramê miasta. Barcelona podana w kilkunastogodzinnej
pigu³ce, ale za to w jak¿e wspania³ej formie. Pe³ni wra¿eñ wracamy
na statek.
O 19 statek wychodzi na morze, a my udajemy siê na obiad do
restauracji. Costa Pacifica obiera kurs na Palma de Mallorca (126
Mm). Wieczorem w teatrze wystêpuje Mike Pidone w repertuarze Franka
Sinatry. Rano jeste¶my w porcie. Pogoda extra. Szybkie ¶niadanie i w
drogê. Widok miasta zapiera dech. Zamawiamy taksówki. Trzy godziny
zwiedzania miasta za jedyne 25 euro od osoby. Taksówkarze dok³adnie
wiedz± gdzie nas zawie¼æ i co pokazaæ. A w Palma de Mallorca jest co
zwiedzaæ, jest co podziwiaæ. Bli¿sze dane o obiektach przekazuje nam
Ania, przewodniczka z Fregaty. Najwa¿niejsze z zabytków to ogromna
katedra z najwiêksz± na ¶wiecie rozet± (witra¿) o ¶rednicy 13,3
metra i jedyny w Europie zamek o okr±g³ej bryle. ¦redniowieczny,
doskonale utrzymany Castillo de Bellver. Palma de Mallorca jest
piêkna; ¿al siê z ni± rozstawaæ. Niestety, o godzinie 13 wyj¶cie
statku z portu. Kurs na Tunis (432 Mm). Dzieñ spêdzamy na górnych
pok³adach, k±pi±c siê w basenach i korzystaj±c z jaccuzi. Tak¿e w
tym dniu, zgodnie z sugesti± szefa „Fregaty” Ryszarda, organizujemy
dzieñ polski. Ubrani w bia³o czerwone koszulki, czapeczki i szaliki
polskiego kibica rozgrywamy mecz w siatkówkê no¿n± i rêczn±.
Najpierw graj± panowie, potem panie. Jest super, jest weso³o.
Budzimy powszechne zainteresowanie. Mimo, ¿e polska grupa z Fregaty
liczy zaledwie 52 osoby i w porównaniu do kilkusetosobowych ekip z
W³och, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Japonii jest
ledwie zauwa¿alna, to tylko nas staæ by³o na zorganizowanie
„narodowej” imprezy. Wieczorem Wielka – „Gala Dinner”. Obowi±zuj±
stroje wieczorowe. Pocz±tek w teatrze, gdzie poznajemy kapitana
Ignazio Giardia i jego starszych oficerów, ³±cznie z lekarzem i
kapelanem. Nastêpnie w restauracji szampan i obiad wzbogacony o
wystêp za³ogi z podk³adem w³oskich przebojów. Po obiedzie, ju¿ w
teatrze, podziwiamy rewelacyjn± rewiê „ Afro Marimba Dance Company”.
Zachwyt budz± nie tylko wystêpy artystów ale tak¿e techniczna strona
obs³ugi przedstawienia. Ruchome elementy sceny, o¶wietlenie, lasery,
a przede wszystkim niesamowicie wspania³e nag³o¶nienie. Po teatrze,
jak co dzieñ, spotykamy siê w klubie s³uchaj±c muzyki, tañcz±c i
popijaj±c drinki lub wspania³± w³osk± kawê.
W czwartek 8 pa¼dziernika, w po³udnie, cumujemy w Tunisie. Afryka
wita nas potê¿nym upa³em. Schodzimy na l±d. Autobusem z
przewodniczk± Fatim± Nabli, Polk± mieszkaj±c± od 28 lat w Tunezji,
jedziemy do Kartaginy, potem do Niebieskiego Miasta. W Kartaginie,
ogl±damy do¶æ s³abo wyeksponowane pozosta³o¶ci miasta zniszczonego
przez Rzymian w 146 roku przed nasz± er±, w tym pozosta³o¶ci
amfiteatru, a tak¿e czê¶ciowo uszkodzone ogromne cysterny na
wodê(124m d³ugo¶ci i 8 m szeroko¶ci), któr± doprowadzano akweduktem
z oddalonego o 130 km ¼ród³a w masywie górskim. Sidi Bou Said czyli
Niebieskie Miasto budzi zrozumia³e zainteresowanie.
Zwiedzamy muzeum- dom arabski, pijemy pyszn± zielon± herbatê, któr±
tutaj obowi±zkowo czêstuje siê go¶ci. Zaliczamy sklepiki z
ró¿norodnym towarem. W koñcu zmêczeni upa³em docieramy na statek.
K±piel przywraca nam si³y. O 19 godzinie statek wychodzi z portu.
Kurs na La Valletta na Malcie (229,2 Mm). W restauracji mi³e
zaskoczenie. Menu napisane w jêzyku polskim. Dzi¶ w teatrze „I have
a dream”. Wokalistka Kasia Wysocka pozdrawia nas po polsku.
Rozbawieni ruszamy do Lido Calipso, by tañczyæ w gor±cych rytmach.
A¿ do rana trwa „Italia Night”.
Ju¿ pi±tek. O 8.30 cumujemy w porcie La Valletta. Nazwa pochodzi od
imienia rycerza, który dowodzi³ obron± miasta przed Turkami w 1565
roku. La Valletta by³a g³ówn± siedzib± rycerzy zakonu ¶w. Jana-
joanitów, pó¼niej zwanych rycerzami maltañskimi. Miejskim autobusem
jedziemy do dzielnicy po³o¿onej na wzgórzu. Z ogrodów Upper Barrakka
Garden rozci±ga siê wspania³y widok na port. Przebywa w nim wiele
jednostek, ale najwiêksz± i najwspanialsz± jest nasza Costa Pacifica.
Wra¿enie robi te¿ nowoczesna, fregata niemieckiej marynarki
wojennej. Zwiedzamy Fort ¶w. Elmo, Pa³ac Wielkich Mistrzów, gdzie
podziwiamy malowid³a i flamandzkie gobeliny, Katedrê ¦wiêtego Jana z
XVI wieku i Muzeum Katedralne. Tu ogl±damy ostatnie dwa obrazy
wielkiego w³oskiego artysty Caravaggia. Na statek wracamy piechot±,
co rusz podziwiaj±c wspania³e pa³ace i ko¶cio³y, w tym Auberge de
Castille, niegdy¶ kwaterê portugalskiej legii w zakonie joanitów a
obecnie siedzibê premiera Malty. Pó¼nym popo³udniem ¿egnamy siê z
Malt±. Statek obiera kurs na Palermo na Sycylii (240 Mm). Wieczorem
Chef”s Gala Dinner urozmaicona wystêpami kelnerów, a w teatrze
„Daniel Show”, czyli wystêp znakomitego komika z rewelacyjnym
numerem ze strusiem. Na dobranoc „C- Talent”, fina³ odpowiednika
naszego programu Szansa na sukces. 10 pa¼dziernik. Od rana jeste¶my
w Palermo. Wynajêtym autobusem zwiedzamy miasto. Najpierw klasztor i
katakumby ojców Kapucynów. Katakumby, w których znajduje siê oko³o
o¶miu tysiêcy zabalsamowanych zw³ok osób duchownych i sycylijskiej
bur¿uazji, dostarczaj± ponoæ mocnych wra¿eñ. Kilkana¶cie osób, w tym
my i ma³e dzieci, rezygnuje ze zwiedzania. Wraz z Basi± bierzemy
„wypo¿yczone” Klarê i Dominika na spacer uliczkami miasta. Nastêpnie
ju¿ ca³± grup± zwiedzamy Teatr Masimo, bêd±cy jednym z najwiêkszych
tego typu obiektów w Europie, potem katedrê. Podziwiamy bramy
wjazdowe do miasta i fontannê Pretoria, zwan± fontann± Wstydu
(bodaj¿e w XVII wieku siostry zakonne maj±ce swój klasztor nieopodal
fontanny, nie mog±c znie¶æ widoku rze¼b nagich cia³, poobrywa³y
wszystkim postaciom nosy; innych czê¶ci cia³a nie odwa¿y³y siê
dotkn±æ). W ogrodzie botanicznym robimy zdjêcia w¶ród powietrznych
korzeni ogromnego figowca tzw. Dusiciela. Na zakoñczenie zaliczamy
bazar, ci±gn±cy siê kilometrami w w±skich uliczkach bardzo
zaniedbanego starego miasta. Czê¶æ grupy udaje siê na pla¿ê, by
za¿yæ morskiej k±pieli.
Reszta decyduje siê na dodatkowy turystyczny objazd Palermo
taksówkami i powrót na statek. O godzinie 17 odbijamy. Costa
Pacifica bierze kurs na port Civitavecchia (253,9 Mm). W teatrze
wystêp brzuchomówcy Samuela Barletti i jego lalek: ma³pki i lwi±tka.
Widownia pok³ada³a siê ze ¶miechu. Gwo¼dziem programu by³ jednak
skecz z udzia³em osób z widowni. Artysta wybra³ du¿ego, grubego
Niemca i naszego kolegê z grupy Paw³a. Ubra³ ich w fartuszki. W³ocha
z rysunkiem mêskich majtek, a Polaka z rysunkiem damskiej bielizny.
W odpowiednim momencie ¶ciska³ jednego z nich za rêkê, a ten zgodnie
z umow± otwiera³ usta- udaj±c ¿e mówi. W tym samym czasie
brzuchomówca „wypowiada³” zdania, imituj±c k³ótniê w³oskiej pary.
Ubaw po pachy. Niedziela. Jeste¶my w porcie Civitavecchia. Po
¶niadaniu wsiadamy do autokaru i wyruszamy do Rzymu. Przewodniczk±
jest mieszkaj±ca tutaj Polka. Kolejno podziwiamy Zamek ¶w. Anio³a,
którego mniejsza kopia jest w ¦winouj¶ciu,
Koloseum, Forum, Kapitol i Plac Wenecki, Panteon- zamienion± na
ko¶ció³ rzymsk± „¶wi±tyniê wszystkich bogów”.
Obok Panteonu, w lodziarni, kupujemy rewelacyjnie smaczne lody, a
potem sorbet truskawkowo- melonowy.
Pe³ni uznania dla tutejszych lodziarzy ruszamy dalej. Wkraczamy do
Watykanu.
Stoimy w d³ugiej, ale do¶æ szybko postêpuj±cej kolejce. Zwiedzamy
bazylikê ¶wiêtego Piotra i podziemia w których znajduj± siê
sarkofagi papie¿y, w tym grobowiec Jana Paw³a II. Wra¿enia z pobytu
w wiecznym mie¶cie s± jedyne w swoim rodzaju, trudne do opisania.
Wieczorem wyp³ywamy do Savony (197 Mm). Po obiedzie, w teatrze,
muzyczny „Sport Show” a potem „Noche Latina”. Od pó³nocy pakujemy
nasze walizki, które oznakowane pomarañczowymi paskami z danymi
identyfikacyjnymi w³a¶ciciela do godziny 1 musz± znale¼æ siê przed
drzwiami kabiny.
Poniedzia³ek, 12 pa¼dziernik. Savona.
Idziemy na ostatnie w tym rejsie ¶niadanie i czekamy na wyznaczon±
godzinê zej¶cia ze statku. Wreszcie nasza kolej. Przy trapie
przedstawiciele za³ogi ¿ycz± nam szczê¶liwej drogi i ponownego rejsu
na ich statku. ¯egnamy „Costa Pacificê”. Pakujemy siê do autokaru,
który zawiezie nas do stolicy Lombardii Mediolanu.
Samolot mamy dopiero wieczorem. Pobyt w Mediolanie przeznaczamy na
zwiedzanie miasta. Odwiedzamy Costelo Sforzesco (Zamek Sforzów),
Katedrê, najs³ynniejsz± operê ¶wiata La Scala i po¶wiêcone jej
muzeum, bazylikê ¶wiêtego Ambrogio, Galeriê Vittorio Emanuele II,
gdzie maj± swoje sklepy najelegantsze i najdro¿sze domy mody. W
galerii- na szczê¶cie, a tak¿e by daæ zado¶æ tradycji- krêcimy
m³ynek na piêcie trzymaj±c j± na jajach kolorowego mozaikowego byka.
Chodz±c ulicami miasta zauwa¿amy, ¿e w odró¿nieniu od Palermo, tutaj
wszystkie domy maj± odnowione fasady. Jest czysto i mimo silnego
wiatru przyjemnie. W kawiarni wypijamy wspania³± w³osk± kawê, do
tego zjadamy wielkie ciacho i ¿egnamy Mediolan.
Wsiadamy do autokaru i jedziemy na oddalone o 50 km lotnisko
Malpensa. Odprawa. Oczekiwanie na wej¶cie na pok³ad samolotu trochê
siê d³u¿y. Mamy czas na zakupy w sklepie wolnoc³owym. Wreszcie o
21.30 startujemy. Nad Alpami samolot wpada w turbulencje. Przez
kilka minut trzepie nami ca³kiem, ca³kiem. Ala i Dorota wpadaj± w
panikê. Chyba udawan±, gdy¿ lekarstwo w postaci szampana jest nad
wyraz skuteczne. W Berlinie jeste¶my tu¿ po godzinie 23. Szybko
zd±¿amy na parking do samochodu i ruszamy do ¦winouj¶cia.
Wspania³a wyprawa dobieg³a koñca.
Na ekranie komputera ogl±damy zdjêcia, tworzymy albumy, przegl±damy
zestawy oryginalnych fotografii i przewodniki. Przypominamy sobie
miejsca gdzie jeszcze nie tak dawno byli¶my. Na pó³kê, do zestawu
dok³adamy kolejne porcelanowe dzwoneczki- pami±tki z odwiedzonych
miast. Ju¿ czas by my¶leæ o nastêpnej wycieczce wielkim statkiem
pasa¿erskim. Jak± wybraæ trasê? Prawd± jest bowiem twierdzenie, ¿e
kto raz zasmakowa³ podró¿y statkiem pasa¿erskim, kto odkry³ zalety
zwiedzania ¶wiata w ten w³a¶nie sposób, ten bêdzie marzyæ o kolejnym
rejsie. A marzenia s± po to, by d±¿yæ do ich spe³nienia.
05.10 - 12.10.2009r.
Barbara i Andrzej
|
|
|
|
|
|